Na ten weekend czekałam od dawna. Miał być związany z górami ale spędzony poza nimi, do tego daleko od gór bo w Radomiu na pierwszym spotkaniu blogerów górskich BloGórsfera zorganizowanym przez Gosię, autorkę rudazwyboru.pl.
Niestety nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem a los lubi być przekorny. Stawałam na głowie, na rzęsach nawet ale koniec końców z ciężkim sercem musiałam zrezygnować i do dziś jest mi żal, że mnie tam nie było.
Jednym z moich motto życiowych jest "Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" i sprawdza się prawie zawsze. Tym razem też tak się stało.
Na pocieszenie mam wyjazd w Tatry. Prognozy na sobotę straszą deszczami ale za to niedziela zapowiada się elegancko. Niestety po niej jest pracujący poniedziałek dlatego wybraliśmy średnio długą wycieczkę aby wrócić do domu o rozsądnej porze.
Padło na 5 pozycję z mojej lodówkowej listy czyli Mały Lodowy Szczyt granią od Lodowej Przełęczy.
Pomysły na najbliższe wypady :)
Na Słowację wyruszamy już w sobotę. Zaopatrzeni w przeciwdeszczowe ciuchy ciśniemy w stronę Terinki. Tempo mamy dobre i nadrabiamy prawie godzinę względem oznaczeń na szlakowskazach. Na szczęście nie w deszczu, za to w silnym zimnym wietrze (całą drogę w krótkim rękawie brrr...) dochodzimy do schroniska wieczorem.
Ilość osób na jadalni wprawia nas w osłupienie... dopchane jest chyba na maksa. Od razu podchodzę do bufetu i zagaduję w sprawie noclegu. Łatwo nie jest ale ostatecznie przekonuję pana z obsługi abyśmy mogli zostać. W grę wchodzi tylko gleba ale ważne, że pod dachem i w cieple.
Mamy fuksa bo znajdują się akurat 4 miejsca przy stoliku. Zamawiamy jedzenie i grzecznie przy jednym piwku czekamy na nocleg.
Za rządów chatara Miro wszyscy musieli opuścić jadalnię Terinki około 22:00, którą sprzątano i przygotowywano pod nocleg. Władza się zmieniła, zobaczymy jakie reformy ze sobą niesie.
Tymczasem okazuje się, że ktoś nie przyszedł i załapujemy się na miejsca w pokoju. Cena co prawda wzrasta z kilkunastu (nie wiem ilu dokładnie) do 22 Euro ale co tam.
Pierwszy raz mamy okazję spać w budynku obok schroniska. Jest ciasno ale wygodnie a zamiast kołder mamy do dyspozycji schroniskowe śpiwory. W ogóle jeśli chodzi o słowackie schroniska to nie ma tu żadnego problemu by dostać koce czy pościel i bardzo mi się to podoba.
Niedziela
Wieczór żegnał nas chmurami a poranek wita przyjemnymi obłoczkami. Nadal wieje jak cholera ale zbieramy się do kupy i ruszamy w stronę Lodowej Przełęczy.
Drewniane schody, które prowadzą na nią od strony Lodowego Stawku zdają się nie mieć końca. Mimo chłodnego wiatru mocne podejście sprawia, że zrzucamy kolejno kurtki i polary.
Na przełęczy dmucha jeszcze bardziej. Uczucie zimna jest nie do zniesienia więc ubieramy na siebie wszystko co mamy w plecakach. Ja wskakuję w dwie pary spodni, koszulkę termo z krótkim i długim rękawem, polar i na koniec kurtkę. I co z tego skoro mam krótkie buty i piździ po kostkach niemiłosiernie.
Wieje od północy co nie daje dużych możliwości schowania się za skałami. Ale ostatecznie udaje nam się znaleźć osłonięte miejsce gdzie możemy spokojnie coś zjeść.
Na naszej miejscówce, którą okupowaliśmy przed wejściem na Lodowy Szczyt, stoi namiot! Właściciele musieli mieć niezłą jazdę w nocy przez ten wiatr. Z dwojga złego lepiej w namiocie niż pod gołym niebem.
Przy Terince. Gotowi do startu?
Chmury Altocumulus
Podejście na Lodową Przełęcz
Widok z Lodowej Przełęczy na Lodową Dolinkę i strzelistą Pośrednią Grań
Pośrednia Grań i Żółty Szczyt
Tak jak się obawialliśmy wiatr przyniósł ze sobą chmury, które do tej pory kłębiły się tylko po stronie polskiej. Zasłoniły słońce i zrobiło się jeszcze chłodniej. Skostnieliśmy totalnie od tego zimna a gruba warstwa ciuchów nie pozwala na swobodne ruchy.
Postanawiamy zostać w ukryciu i poczekać jak rozwinie się sytuacja. Obserwujemy ludzi, którzy w krótkich gatkach i koszulkach wychodzą na przełęcz, a na niej dostają jakby w pysk od wiatru. Momentalnie robią odwrót i schodzą do doliny. A my jak te cztery głupki leżymy za skałami i czekamy na zbawienie :D
Lodowa Dolinka
Zimnooo... i wieje!
Lepnica bezłodygowa - z cyklu tatrzańska flora
W końcu zaczeło się przejaśniać. Jakiś czas wygrzewamy się w słońcu ale kiedy rozpogadza się na dobre zaczynamy się szpeić. Nadal jest zimno więc póki co nie rozbieramy się.
Po założeniu na siebie uprzęży, liny i pozostałego sprzętu okazuje się, że plecaki mamy prawie puste. Grzesiek wspominał niedawno, że chce zrobić wypad na lajta bez doładowanego plecaka. Mówisz i masz :D
Opalanie na Lodowej Przełęczy
Dwa wierzchołki Wysokiej i Rysy ponad chmurami
Strzeliste Jaworowe Szczyty widziane z Lodowej Przełęczy
Ruszamy. Początek jest łatwy. Trzymamy się prawej strony grani jak prowadzi dobrze wydeptana ścieżka. Omijamy tym samym pierwsze Harnaskie Czuby bo tak naubierani i zziębnięci nie czujemy się pewnie.
Cały czas obserwujemy Ostry Szczyt i ostre Jaworowe, które co rusz otulane przez chmury dają nieziemskie widoki.
Mały Lodowy wydaje się być tak blisko
Ostry Szczyt w chmurach
Mam wrażenie, że schodzimy coraz niżej i coraz bardziej obchodzimy grań, którą mieliśmy cisnąć. Cholera! Przecież nie o to chodzi w tej wycieczce. Mamy robić graniówkę!!! Może na początku nie byliśmy rozgrzani, co nas trochę usprawiedliwiało, ale teraz jest lepiej.
Manifestuję swój bunt, który jakimś trafem łączy się z faktem, że prawa strona grani w tym miejscu nas nie puści.
Na obejściu po północnej stronie grani Harnaskich Czub
Widoki na Jaworowe Szczyty i Gerlach boskie!
Za Dorotą i Sławkiem ominięte Harnaskie Czuby
Podchodzimy na małą szczerbinkę pomiędzy czubami. Możemy iść ściśle granią po ściance w prawo lub znowu próbować to obejść tym razem od południa. Ścianka na pierwszy rzut oka nie przypada nam do gustu toteż Grzesiek podejmuje się obejścia.
Teren jest lufiasty jak diabli. Asekuruję go ale nie wygląda to ciekawie. Pokonuje kilka metrów i dalej ni chu chu. Wraca.
Ponownie przyglądamy się ściance. Sławek już się na nią wspina więc my też ruszamy do góry. Okazuje się, że posiada wygodne chwyty i stopnie, dzięki którym szybko wdrapujemy się wyżej.
Wspomniana ścianka widziana z dołu...
... i z góry
A tu miłe zaskoczenie. Zostało nam jeszcze kilka turniczek do szarpnięcia. Montujemy się na nich ostrożnie i lądujemy u stóp ostatniej z nich, na którą wdrapuję się z dziką przyjemnością. Grzesiek podaje mi aparat bo widoki w kierunku Gerlacha są warte uwiecznienia.
Na Harnaskich Czubach - w dali Harnaska Turnia i Mały Lodowy
Harnaskie Czuby - ciekawy odcinek grani
W dali Durne Szczyty i Łomnica
Jaworowe i Ostry Szczyt przyćmiewają nawet króla Gerlacha
Dalej grań opada i doprowadza nas do Niżniej Harnaskiej Szczerbiny. Następnie znowu pnie się w górę. Przed nami kolejna ścianka. Chwilę trwa wymiana zdań o konieczności asekuracji lecz zanim cokolwiek zdążyliśmy ustalić Grzesiek pocisnął do góry i krzyknął swoje charakterystyczne "Spoko jest".
Poszłam i ja, asekurowana przez niego z góry. Do jakości asekuracji mogłabym się przyczepić ale już mi się nie chce walczyć z wiatrakami, tym bardziej, że rzeczywiście jest spoko :) Chwytów i stopni jest tu od groma i bez liny ten fragment poszłoby się pewnie.
Widok na zachód z Niżniej Harnaskiej Szczerbiny
Podejście na Harnaskie Zęby
Jak widać jest spoko!
Tym sposobem dostajemy się w rejon Harnaskich Zębów. Z nimi radzimy sobie dużo lepiej i szybciej niż z Czubami. Staramy się trzymać ścieśle grani, jedynie pojedyncze miejsca obchodzimy. W ten sposób dobijamy do drugiej nazwanej przełączki w tej grani.
Na Wyżniej Harnaskiej Szczerbinie zatrzymujemy się tylko na moment za sprawą napotkanych w tym mejscu kozic. Próbuję zrobić im zdjęcie ale zgrabnie przeskakują po skałach i czmychają mi sprzed nosa.
A przed nami jakiś konkret, czyli Harnaska Turnia mierząca 2410 m n.p.m. Sami nie wiemy dlaczego nie idziemy na nią wprost tylko łasimy się na przejście małym siodełkiem po prawej stronie wierzchołka. I poniekąd wchodzimy na minę bo trochę kłopotów przysparza nam jeden głaz. Obejście go możliwe jest jedyne po prawej stronie ale ekspozycja działa mocno na psychę. Drugą opcją jest wdrapanie się na niego z koniecznością zrobienia dużego wykroku do góry. Tak źle i tak niedobrze. Ostatecznie porywamy się na wykrok, który tak na prawdę jest walką w pionie na kolanach. Moje nogi po takich akcjach zawsze są scharatane i nie nadają się do pokazywania.
Podejście na Harnaską Turnię
Z lewej wierzchołek Harnaskiej Turni
Widok w dół na Wyżnią Harnaską Szczerbinę i pokonaną dotychczas drogę
Ostatnie metry przed Turnią
Widok z Harnaskiej Turni
Mały Lodowy mamy jak na wyciągnięcie dłoni, wyraźnie widać ludzi siedzących na szczycie. Wydaje się, że tylko kilka kroków i już tam będziemy. No właśnie wydaje się bo jeszcze musimy zejść na Harnaską Ławkę, a nastepnie wspiąć się na Harnaski Zwornik.
Na Ławce zatrzymujemy się tylko na chwilę aby zrobić kilka zdjęć. Widoki niby cały czas te same ale z każdego miejsca prezentują się inaczej. Przy tak pięknej pogodzie grzechem byłoby nie zrobić kilku dodatkowych fotek.
Okolice Harnaskiej Ławki
Wschodnia ściana Harnaskiego Zwornika - robi wrażenie z tej perspektywy, w dali Pośrednia Grań
Dwa z pięciu stawów w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich i Chata Tery'ego
Zadnia Jaworowa Dolina z górująca nad nią Jaworową Granią
Opuszczamy przełączkę i napieramy do góry. Początek jest trudniejszy bo w eksponowanym terenie trzeba wdrapać się na wysoki głaz. Dalej to bardzo fajna wspinaczka. Idzie nam jak po maśle jednak pod sam koniec przed wejściem na poziomy odcinek musimy się jeszcze trochę wysilić.
Po wyjściu na "prostą" przechodzimy Harnaski Karbik oddzielający Zwornik od Małego Lodowego i szybko łatwym teren zdobywamy Mały Lodowy Szczyt.
Okolice Harnaskiego Karbiku
Jedno z trudniejszych miejsc - zdjęcie nie oddaje faktycznego stanu rzeczy
Pozioma grań tuż przed szczytem Małego Lodowego
Jesteśmy na szczycie. Przeszliśmy to!
Mieliśmy trochę inne wyobrażenie o tej grani, wydawało się, że będzie trudniej lecz poza pojedynczymi miejscami droga nie przyspożyła nam większego problemu. Tak naprawdę tylko Grzesiek wiedział więcej jak to może wyglądać a my szliśmy za nim w ciemno, co też ma swoje plusy :)
Na Małym Lodowym ludzi zatrzęsienie ale największym zaskoczeniem jest to, że to sami Polacy. Ani jednego Słowaka! Jednym słowem nasz naród jest niepokorny, szlaku nie ma a oni idą :D Większość zapewne od Czerwonej Ławki.
Pośrednia Grań z Małego Lodowego
Sławkowski Szczyt
Widok na Zbójnicką Ławkę i Zbójnickie Turnie
Nasz przodownik na szczycie ;)
i przodowniczka ;-P
Gerlach i nasza grań na Staroleśny Szczyt
Zbliżenie na Wysoką i Rysy
Panorama z Małego Lodowego
Nasza ekipa
Pozowanie na szczycie
Ta wyprawa miała mieć inny finał niż Mały Lodowy ale ze względów czasowych odpuściliśmy. Tego szczytu nie ma na mojej liście, to miało być coś ekstra. Poczeka na lepszy moment.
W zamian posiedzieliśmy na szczycie prawie dwie godziny i pobyczyliśmy się na całego. Ja ucięłam sobie nawet krótką drzemkę. To jest to co najbardziej lubię! Taka nagroda za wysiłek.
Odpoczęliśmy, pooddychalismy świeżym górskim powietrzem i nacieszyliśmy oczy widokami. Poraz wracać.
Pakujemy sprzęt i opuszczamy szczyt jako ostatnia grupa. Teraz kierujemy się w stronę Czerwonej Ławki. Bardzo ciekawi nas ten odcinek. Kiedyś, za czasów chodzenia tylko po szlakach, myśleliśmy o wejściu na Mały Lodowy od jej strony.
Dolina Pięciu Stawów Spiskich i Pośrednia Grań
Schodzimy mocno w dół, początkowo po dość solidnej skale. Następnie wchodzimy do szerokiej rynny gdzie robi się bardziej krucho. Tu trzeba uważać by nie zrzucić komuś na głowe jakiegoś kamola.
Po drodze spotykamy starszego człowieka hardo pociskającego do góry. Na oko po 70-tce. Życzę sobie by móc tak w jego wieku.
Zejście z Małego Lodowego w stronę Czerwonej Ławki
W rynnie
Widoki po drodze
Czym niżej tym rynna bardziej się rozszerza. Dalej schodzimy małym kominkiem w doł i naszym oczom ukazuje się Czerwona Ławka, na której nie ma już miejsca do siedzenia. Ludzi tu dużo i cały czas od strony Lodowej Dolinki dochodzą następni.
Końcowy odcinek pokonujemy bardzo ostrożnie by nie zrzucić kamieni na nieświadome zagrożenia osoby.
Przystajemy tylko na chwilę bo nie możemy oderwać wzroku od groźnie wyglądającej Spągi. Od razu rodzi się dyskusja czy można na nią wejść. Na pierwszy rzut oka nie, ale kiedy zaczynamy schodzić i zmienia się perspektywa, jej zachodnia ściana zaczyna prezentować się całkiem przyjaźnie.
No dobra... pomarzyliśmy ale dzisiaj trzeba już spadać. Kierujemy się do Doliny Staroleśnej.
Początkowo trochę się męczymy idąc powoli tempem tłumu. Kiedy pojawia się dogodne miejsce omijamy dużą grupę a w okolicy Strzeleckiej Turni wchodzimy na skrót, którym nadrabiamy trochę czasu.
Wracamy na szlak tuż pod ścianami Jaworowego Szczytu i idziemy nim kilkanaście minut. Następnie schodzimy w dół na wyraźną ścieżkę poprowadzoną wzdłuż Staroleśnego Potoku.
Tu robimy kolejną posiadówkę. Wykładamy zmęczone kończyny na zielonej trawce i przy muzyce natury zjadamy to co nam jeszcze zostało. Jest błogo...
Droga na Mały Lodowy z Czerwonej Ławki
Groźna Spąga - przypomina mi łeb wilka
Ciekawy kopczyk w okolicy Strzeleckiej Turni, w dali Staroleśny Szczyt
Mogłabym tak dłużej ale się nie da. Grzesiek jak zawsze pierwszy gotowy jest do startu i nas pogania. Nie cierpię tego! W końcu zbieramy się wszyscy i idziemy dalej.
Skrót ten jest doskonały jeżeli nie ma potrzeby zahaczenia o Schronisko Zbójnickie a celem jest rejon Jaworowego czy Ostrego Szczytu. Nie trzeba robić koła a do tego okoliczności przyrody są piękne.
Nie planujemy w najbliższym czasie kolejnej wizyty w Staroleśnej (2 razy pod rząd to już za dużo) ale przy następnej okazji pewnie skorzystamy z tej opcji.
Ścieżka wzdłuż Staroleśnego Potoku - idealne miejsce na odpoczynek z dala od szlaku
Zielono aż oczy bolą, z prawej Strzelecka Turnia
Dzika bawełna nad potokiem
Trasa:
Stary Smokowiec Hrebieniok 1285 m n.p.m. Schronisko Zamkowskiego 1475 m n.p.m. - Schronisko Tery'ego 2015 m n.p.m. Lodowa Przełęcz 2376 m n.p.m. - Mały Lodowy Szczyt - Czerwona Ławka 2352 m Dolina Staroleśna Stary Smokowiec