Rowerem z Playa de los Pocillos do Arrecife

Na Wyspy Kanaryjskie chcieliśmy polecieć już latem. Szukając wówczas ofert nie potrafiliśmy się zdecydować, którą wyspę wybrać. I tak przeleciało pół roku, wakacje spędziliśmy w Grecji ale temat Kanarów wrócił. Teraz aby nie kombinować za wiele wylosowaliśmy wyspę i padło na Lanzarote.

 

Sobota - Przylot

Na Lanzarote lądujemy około południa czasu lokalnego.

Wobec czasu obowiązującego w Polsce jest tutaj godzina różnicy. Kiedy w Polsce jest 13:00 to na Lanzarote mamy dopiero 12:00.

Wyspa należy do hiszpańskich Wysp Kanaryjskich i jest najbardziej wysuniętą na zachód z całego archipelagu. Jest całkiem blisko Afryki. No właśnie, Afryki! To położenie powoduje, że cały rok jest tutaj ciepło ale... często jest wietrznie. Jak będzie podczas naszego pobytu? Zobaczymy.

Śpimy w Aparthotel Costa Mar. Jeśli chodzi o gwiazdki szału nie ma ale to nie jest najważniejsze. Hotel traktujemy jako bazę wypadową a nie główne miejsce pobytu. Dobrze, że jest dach nad głową oraz posiłki, które jakbyśmy chcieli bez problemu moglibyśmy zorganizować samodzielnie. Wiele knajpek z jedzeniem mamy pod nosem a jeszcze więcej w centrum miasteczka.

Nasz pokój, a raczej małe mieszkanko jest bardzo przestronne. Mamy salon z aneksem kuchennym, dwie sypialnie, łazienkę, dwa tarasy. Jest TV, kuchenka elektryczna, czajnik. Czego chcieć więcej. Brakuje suszarki do włosów, swoją wywaliłam z walizki w ostatniej chwili, ale jakoś przeżyję.

Miejsc do odwiedzenia mamy wiele ale póki co musimy odpocząć. Pobudka o 3 rano, droga na lotnisko, odprawa i 5-cio godzinny lot wykończyły nas, a Kamila jeszcze bardziej.

 

Niedziela – Zwiedzanie okolicy i wycieczka rowerowa do stolicy wyspy Arrecife

Po śniadaniu idziemy rozejrzeć się po okolicy.

Z hotelu wychodzimy wprost na ogromną piaszczystą plażę Playa de los Pocillos. A dalej po kilku minutach marszu dochodzimy do kolejnej plaży Playa Matagorda. Wzdłuż plaży zbudowany jest deptak, ścieżka rowerowa oraz ulica. Ludzie spacerują, biegają, jeżdżą na rolkach, rowerach i hulajnogach.

Ścieżki rowerowe są tutaj doskonałe. Powinniśmy się uczyć od Hiszpanów. U nas robi się chodnik szeroki na 4 metry i nic więcej, tutaj jest dodatkowo pasek asfaltu, którym można wygodnie jechać rowerem. Są namalowane przejścia i piesi mają pierwszeństwo. Dla każdego coś dobrego.

Deptakiem wzdłuż morza można dotrzeć aż do stolicy wyspy Arrecife. To około 10 kilometrów stąd. Pieszo zajęłoby nam to pewnie ze 2-3 godziny zależnie od tempa i ilości przystanków. Zdecydowanie lepszą opcją jest wycieczka rowerowa. Dużo nie myśląc idziemy szukać wypożyczalni rowerów.

Niedaleko hotelu znajdujemy jedną z popularniejszych sieciowych wypożyczalni na wyspach czyli Free Motion Bikecenter.

Za wypożyczenie roweru trekkingowego bez bajerów trzeba zapłacić około 20 EUR za dzień. Dostępne są też kolarki i rowery w teren, co kto lubi ale trzeba za to słono zapłacić. Cena dochodzi nawet do 60 EUR za dzień. Dodatkowo płatna jest kaucja 100 EUR za rower trekkingowy (inne pewnie więcej), która zostanie zwrócona po przyprowadzeniu rowerów z powrotem.

 

Po dopasowaniu rowerów od razu ruszamy w stronę Arrecife.

Za pasem sklepów i kawiarenek przy plaży Pocillas i Matagorda wjeżdżamy na bardziej odludny teren. Trasa jest jednak popularna bo ruch pieszy i rowerowy jest tu nadal duży. Szybko docieramy w okolicę metalowej konstrukcji na morzu. Jest to system naprowadzający samoloty. Podobno można tutaj ustrzelić niezłe zdjęcia z lądującym metalowym ptakiem.

Można zauważyć, że wiele osób z aparatem w ręce czeka na samolot. My póki co jedziemy dalej, może uda się spotkać z samolotem w drodze powrotnej.

Teren lotniska ciągnie się przez kilka kilometrów ale tam nie ma czego oglądać poza kołującymi samolotami. Za to z prawej stronie mamy cały czas piękny widok na morze.

Kiedy oddalamy się od Los Pocillos mamy możliwość oglądania panoramy miasta z wulkanami w tle. 

Na Lanzarote znajduje się ponad sto wulkanów na szczęście obecnie są one uśpione. Ostatnia erupcja na tej wyspie miała miejsce w 1824 roku, czyli dosyć dawno biorąc pod uwagę długość życia człowieka. Jednak patrząc długoterminowo było to niecałe 200 lat temu. 

Teren Kanarów jest niewątpliwie aktywny wulkanicznie i erupcja może mieć miejsce w każdej chwili jak rok temu na wyspie La Palma.

Najciekawszym miejscem do oglądania wulkanów na Lanzarote jest Park Narodowy Timanfaya, o który napiszę w jednej z następnych relacji. 

Po około godzinie pedałowania dojeżdżamy do Arrecife.

Cały czas kierowaliśmy się na widoczny z daleka jedyny wieżowiec na wyspie, w którym znajduje się Grand Hotel i restauracja. Restauracja mieści się na ostatnim piętrze budynku i jest polecana nie tylko z powodu dobrego (acz drogiego) jedzenia ale też dla widoku jaki rozpościera się na wybrzeże i wulkany zwłaszcza o zachodzie słońca.

Nie planujemy wizyty w tamtej restauracji za to na deptaku jest kilka knajpek, z których pięknie pachnie jedzeniem i tutaj idziemy coś zjeść.

Pierwszy raz mam okazję spróbować pizzy z mozzarellą i daktylami. U nas w Polsce to niespotykane połączenie i może wydawać się dziwne ale smakuje wybornie.

Odpoczęliśmy, pojedliśmy pora więc wracać.

Do Los Pocillos wracamy tak samo, cały czas deptakiem wzdłuż wybrzeża.

Teraz mamy dodatkową atrakcję bo morze szaleje i wyrzuca wodę na naszą trasę. Uważamy by nie dać się ochlapać ale się nie da :D Efekt jest taki, że wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej mokrzy.

Kiedy dojeżdżamy do konstrukcji na morzu czekamy chwilę z nadzieją, że poleci jakiś samolot. A tu jak na złość nic. Dzisiaj nie mamy czasu, niebawem zamykają wypożyczalnie i musimy przyspieszyć jeśli nie chcemy płacić za kolejny dzień. Ale któregoś dnia wrócimy tu aby "upolować" Boeing'a.

Hosting od Kever