Dojechały nasze narty skiturowe! Już w pierwszy dzień musiałam je przetestować i poćwiczyć chodzenie. Zrobiłam wówczas ok. 2 km i zjechałam z górki za domem. Zjazd na tak lekkich nartach bardzo różni się od szusowania na typowych zjazdówkach. Na pierwszy raz ciężko je opanować bo mocno uciekają do przodu.
Dokładnie o tym mówili nam skiturowcy spotkani w Tatrach jak wracaliśmy z Ciężkiego Szczytu.
Po kilku dniach poszłam z Dorotą i Sławkiem na wycieczkę na Skrzyczne. To był już jakiś konkret i wiedziałam, że decyzja o wymianie sprzętu była dobra :)
Tydzień temu Grzesiek nie mógł mi towarzyszyć, więc sama wybrałam się na dłuższą turę. Za cel obrałam sobie szczyt Potrójnej. Ranek był obiecujący ale gdy dotarłam tuż pod wierzchołek przyszła zadyma śnieżna. Sypało tak intensywnie, że nic nie było widać. Miałam małego pietra bo jak wiadomo w takich warunkach można się nieźle zakręcić i pobłądzić. Znam te rejony dosyć dobrze ale mam już na koncie zimowy wypad w tutejsze góry, na którym wywiodłam w pole całą ekipę i musieliśmy przecierać w śniegu po tyłek przez jakieś haszcze. Plusem jest to, że do dzisiaj ludzie pamiętają tą wycieczkę, którą nazwaliśmy sobie "The North Face of Leskowiec Expedition" :D
Wracając do ostatniego wypadu, to udało mi się dojść na szczyt a następnie przejść do wyciągów na Czarnym Groniu. Mimo słabej pogody tak się nakręciłam, że zrobiłam trasę ok. 11 km, w tym zjazd stokiem narciarskim.
Droga na Potrójną - jeszcze jest pięknie
Punkt widokowy na Potrójnej - śnieg sypał aż miło
Dziś robimy powtórkę wycieczki na Potrójną, dla odmiany przy kapitalnej pogodzie.
Wyruszamy z parkingu niedaleko ośrodka Czarny Groń. Wszyscy kierują się prosto w stronę wyciągów a my skręcamy w boczną drogę prowadzącą między domami a następnie w las.
Śniegu jest znacznie mniej niż ostatnio, na drodze wystają kamienie, na które musimy uważać by nie zniszczyć fok. Trzymamy się pobocza ale gdy tylko nadarza się okazja wchodzimy miedzy drzewa i idziemy na przełaj po czystym śniegu jakąś niejeżdżoną drogą.
Przez las po czystym śniegu
Wyżej ponownie wracamy na "główną" drogę, którą szłam w zeszłym tygodniu. Na szczęście tutaj śniegu jest jeszcze dostatek i nie musimy kombinować jak wcześniej.
Szybko dochodzimy do domów należących do osiedla Pod Potrójną. Byłam w tych okolicach kilka razy i za każdym razem zachwycam się panującym tu spokojem i ciszą, którą od czasu do czasu przerywają szczekające na nas psy.
Osiedle Pod Potrójną
Spokój i cisza...
Mijamy zabudowania i docieramy do rozwidlenia dróg.
Jest tu pełno ścieżek wydeptanych przez lokalsów, które latem są oczywiste. Tydzień temu szłam prosto głównym traktem posiłkując się mapą z GPS'a bo wszystkie skróty były zasypane i niewidoczne. Dziś są przedeptane więc wybieramy tą, którą polecił nam spotkany przy zabudowaniach mężczyzna. Zapewniał, że to najlepszy skrót, którym szybko dojdziemy na Potrójną. Zobaczymy.
Idziemy przez świerkowy lasek i dostajemy się na niewielką polanę.
Ścieżka przez las prowadząca pod Potrójną
Polana po drodze
Następnie znowu wchodzimy do lasu i wąską ścieżką pniemy się lekko w górę. Drzew jest coraz mniej i wyłania się kolejna polana, na której stoją pojedyncze chatki. Jest to najwyżej położone osiedle domów w Rzykach.
Mogałbym tutaj mieszkać. Uwielbiam takie miejscówki.
Tak, zdaje sobie sprawę, że niektórzy powiedzą "Nie wiesz co mówisz". Życie z dala od sklepów, szkoły i tym podobnych miejsc może być uciążliwe ale mimo wszystko ludzie tutaj mieszkają, nie przenoszą się do wygodniejszych lokalizacji. Coś w tym musi być. W życiu zawsze jest coś za coś i nie można mieć wszystkiego, sami wybieramy co jest dla nas ważniejsze.
Chaty tuż pod szczytem - najwyżej położone domy w okolicy
Wychodzimy powyżej zabudowań i w dali wyłania się między innymi charakterystyczna Babia Góra.
Chaty zasypane śniegiem na tle beskidzkich szczytów tworzą malowniczy krajobraz. Wystarczyło pójść tak niedaleko by przenieść się w inny świat.
Takich widoków na Babią można pozazdrościć mieszkańcom
Kierujemy się na prawo w stronę punktu widokowego na Potrójnej okupowanego właśnie przez grupę turystów. Po chwili dojeżdżają do nas motocykliści na swych warczących maszynach. Jeżdżą w koło jak szaleni po czym znikają za drzewami zostawiając za sobą smród spalin. Fuj...
Jemy po bananie, pijemy herbatę i ruszamy dalej.
Punkt widokowy na Potrójnej - tym razem przy pięknej pogodzie
Opuszczamy Potrójną i jedziemy w stronę wyciągów na Czarnym Groniu
Kolejny cel to Zbójnickie Okno (zwane również Diabelskim Oknem). Jest to jedna z najciekawszych formacji skalnych w Beskidzie Małym. Aby tu dotrzeć od rowidlenia szlaków na grani głównej trzeba trzymać się żółtych znaków. Kilka, kilkanaście minut wędrówki i można wypatrywać pośród drzew charakterystycznej skałki z oknem.
Spacerując okolicznymi szlakami można natknąć się na wiele podobnych skał jak również innych atrakcji, takich jak groty i jaskinie.
Zbójnickie Okno - ostaniec beskidzki
Wracamy do czerwonego szlaku i kierujemy się w stronę górnej stacji wyciągu na Czarnym Groniu. Trochę zjeżdżając, trochę podchodząc docieramy do celu.
Gdyby warunki śniegowe były takie jak miałam ostatnio na pewno pokusilibyśmy się na dalszą drogę. Niestety to najprawdopodobnije ostatnie podrygi zimy. Nawet na stoku widać, że śnieg jest już beznadziejny.
Chowamy foki i ruszamy stokiem w dół. Szybki zjazd i wracamy do auta.
Ścieżka na głównej grani
Przełęcz na Przykrej - jeszcze chwila i będziemy na stoku
Skitury w Beskidzie Małym mamy zaliczone. Taki spacer jest o wiele ciekawszą formą spędzenia czasu na nartach niż jazda stokiem tam i z powrotem cały dzień. Mam nadzieję, ze za rok zima dopisze i uda nam się pofoczyć trochę po okolicy.
Trasa:
Rzyki Praciaki - Potrójna Zbójeckie Okno Przełęcz na Przykrej Ośrodek Czarny Groń - Rzyki Praciaki