Noc spędziliśmy w schronisku Koča pri Savici. Mimo zmęczenia po wczorajszej wycieczce na Mangart i huczącej w nocy burzy wyspaliśmy się dzisiaj bardzo dobrze.
Poranek wita nas mgłami i nic nie widać w około. W planach mieliśmy spacer nad wodospad Slap Savica, który znajduje się niedaleko ale w obecnej sytuacji chyba nie ma to sensu.
Pakujemy się do samochodu i jedziemy w kierunku miejscowości Stara Fužina w okolice Jeziora Bohinjsko. Po drodze zaczyna się wypogadzać, chmury rozrzedzają się i wyłaniają się piękne widoki na jezioro i góry. Skoro tak to musimy się tutaj zatrzymać.
Parkujemy w miasteczku Ribčev Laz niedaleko kościoła Cerkev Sv. Janeza Krstnika i postanawiamy pospacerować wzdłuż brzegu jeziora.
Widok na góry i podnoszące się mgły wyglądają przepięknie. Woda w jeziorze jest dosyć chłodna, mimo to ściągamy buty i moczymy stopy.
Jezioro Bohinjsko
Góry i mgły to zawsze piękne połączenie
Zaspokoiliśmy swoją ciekawość więc możemy ruszać dalej. Przed nami około 40 minut jazdy do miasteczka Bled nad jezioro o tej samej nazwie.
Ostatni rzut oka na Alpy Julijskie
W mieście Bled ruch jest dużo większy niż nad Jeziorem Bohinjsko w związku z tym ciężko znaleźć miejsce parkingowe w pobliżu jeziora. Większość parkingów jest płatnych, o wolnym miejscu na darmowym można zapomnieć. Jeździmy chwilę po wąskich uliczkach, ostatecznie znajdujemy wolne miejsce na placu oddalonym kilka minut drogi od jeziora.
Zostawiamy auto i idziemy na spacer wokół jeziora Bled.
Gdy dochodzimy nad jego brzeg od razu rzuca się w oczy zamek na wzgórzu. Bledský hrad, po polsku Zamek Bled, jest jednym z najstarszych zamków Słowenii. Jest on dostępny do zwiedzania jednak nie mamy tego w planach bo dzisiaj musimy dojechać na Chorwację.
Zamek Bled na ponad 100-metrowej skale
Drugą rzeczą, która zwraca naszą uwagę jest mała wyspa na jeziorze. Nazywa się Blejski otok (otok po słoweńsku znaczy wyspa). Znajduje się na niej kościół i kilka innych zabudowań. Można na nią popłynąć wynajmując łódkę ze sternikiem lub samodzielnie kajakiem.
Nie zdążymy zobaczyć tutaj wszystkiego ale mamy chociaż namiastkę tego co można zwiedzić w okolicy. Już wiemy, że musimy wrócić kiedyś w te okolice.
Tymczasem idziemy dalej wokół jeziora do kolejnego punktu widokowego.
Blejski otok
Zamek z dalszej perspektywy
Woda w jeziorze jest czysta i aż chciałoby się wskoczyć i popływać chwilę. W ogóle całe otoczenie jeziora jest zadbane. Jak cała Słowenia, no przynajmniej ta część, którą dotychczas mogliśmy zobaczyć.
Przechodzimy dalej i w dali nad jeziorem wyłaniają się góry. To Karawanki, czyli pasmo gór na pograniczu Słowenii i Austrii. Należą one do Alp Wapiennych i są jednym z najdłuższych pasm górskich Europy. Wysokość najwyższych szczytów wynosi około 2000-2300 m n.p.m.
W dali góry Karawanki
O jakości wody świadczą również pływające w jeziorze ryby i kąpiące się kaczki oraz wielka plama przepięknych grzybieni białych, inaczej nenufarów lub lilii wodnych.
Zwłaszcza wodne kwiaty robią na mnie wrażenie, wyglądają ślicznie.
Pływa tu wiele gatunków dzikich kaczek
Lilie wodne pięknie kwitnące na biało
Wokół jeziora można znaleźć wiele ciekawych punktów widokowych, na przykład takich jak ta ławka. Gdyby nie to, że jest zajęta z przyjemnością posiedziałabym tutaj chwilę.
Idąc dalej dochodzimy do punktu najbardziej odległego od centrum miasta. Tutaj znajduje się miejsce do plażowania i kąpieli. Obok są wypożyczalne kajaków i rowerków wodnych oraz restauracja.
Jest to też ostatni punkt, z którego widać wysepkę, zamek na skale i góry w dali razem wzięte. Wędrując dalej północnym brzegiem jeziora widoki w dal są ograniczone. Ten fragment pokonujemy dużo szybciej i wracamy do samochodu.
Opuszczamy Bled i Słowenię. Teraz czas na Chorwację.